Relacja wolontariuszki EVS to propozycja lektury dla wszystkich tych którzy pragną wyjechać na EVS w najbliższym czasie. Nasza wolontariuszka Karolina odbywa swój wolontariat europejski w organizacji AMYCOS w Hiszpanii. Wyjechała do Burgos na okres 8 miesięcy aby pracować społecznie i zdobywać doświadczenie na przyszłość. Chcecie wiedzieć więcej? Poczytajcie.
Burgos – najzimniejsze miasto w Hiszpanii.
Od sześciu miesięcy przebywam w uroczym miasteczku na północy Hiszpanii – Burgos. Gdy pakowałam walizkę zabrałam ze sobą wszystkie letnie rzeczy, bo jak wiadomo w Hiszpanii nawet w kwietniu można odczuć wysoką temperaturę. Niestety nie przewidziałam różnic między północą a południem, a są one ogromne. Tutaj nie ma flamenco, a w kwietniu trzeba zaopatrzyć się w zimowe ubrania. Na szczęście po dość chłodnym powitaniu ze strony miasta, wszystko zaczęło się układać lepiej.
Gdy wybierałam się na wolontariat europejski w duchu przygotowałam się na ekstremalne warunki życiowe, gdyż słyszałam wiele historii (zarówno tych dobrych jak i tych złych), które nakreśliły mój pogląd na organizacje przyjmujące. Na moje szczęście żadna z obaw nie sprawdziła się. Na mój projekt przypada trzech wolontariuszy i wszyscy razem mieszkamy. Przez pierwsze cztery miesiące mieszkałyśmy w dużym mieszkaniu w samym centrum miasta. Nasze mieszkanie miało 6 pokoi (chociaż niektórzy mówią, że 5 gdyż jeden był przechodni. Z moich polskich doświadczeń ja tam widziałam idealne miejsce na dwa łóżka). Na początku sierpnia przeprowadziłyśmy się do czteropokojowego mieszkania, w dzielnicy oddalonej 10 minut od centrum. Zmiana wydaje się dobra, gdyż obecnie mamy szansę z bliska poznać hiszpańską kulturę i styl życia.
Duża zaletą przebywania w Burgos jest język. Jest to jedno z tych miast w Hiszpanii, gdzie mówi się w języku hiszpańskim bez żadnych domieszek dialektowych. Dla osoby, której rodzimy język w żaden sposób nie przypomina hiszpańskiego, jest to bardzo ważny aspekt. Ludzie tutaj są bardzo cierpliwi i pomocni, co sprawia, że jeszcze chętniej podchodzę do samej nauki.
Jak już wcześniej wspomniałam mój projekt obejmuje trzech wolontariuszy, ale sama organizacja przyjmuje ich znacznie więcej. W lipcu było nas aż 16, co bardzo nam pomogło w zaaklimatyzowaniu się, a także dzięki temu zapomnieliśmy o tęsknocie za domem. Każda osoba z mojego projektu ma swoją oddzielną pracę, co znacznie pomaga w naszych relacjach (nie musimy przebywać ze sobą 24 godziny na dobę). Wspólnym łącznikiem jest praca w ogrodzie oraz zajęcia z języka hiszpańskiego. W ogrodzie pracujemy dwa dni w tygodniu po 4 godziny, w lato znacznie rzadziej, żeby nie powiedzieć, że w cale. Praca jest ciężka, ale tego można było się spodziewać. Wszystko rekompensują ludzie, którzy są bardzo sympatyczni. Zajęcia językowe mamy każdego dnia (z wyjątkiem przerwy wakacyjnej), co bardzo pomaga w przystosowaniu się do nowych warunków życiowych. Mamy do wyboru 5 poziomów, jednak są to zajęcia z imigrantami, więc o jako takiej szkole językowej można zapomnieć. Nauka często przebiega bardzo powoli, ponieważ w grupie są osoby, dla których nasz alfabet jest nowością. Mimo tego, uważam, że sama możliwość wyjaśnienia wszystkich wątpliwości z nauczycielem wiele pomaga.
Moją osobną częścią projektu jest praca w Foro Solidario. Organizacja prowadzi różnego rodzaju warsztaty, przy których przygotowaniu pomagam. Moje obowiązki są bardzo różnorodne, dzięki czemu nie nudzę się. Wykonuję różne zadania administracyjne, pomagałam w przygotowaniu obozu letniego (w tym wykonywałam dekoracje), ale także zajęłam się tworzeniem własnych warsztatów, które będą organizowane w październiku. Na początku miałam dosyć poważny problem z językiem, gdyż w organizacji nikt nie mówi w języku angielskim. Po kilku tygodniach przyzwyczaiłam się i teraz mogę śmiało powiedzieć, że jestem zadowolona z takiego przebiegu sytuacji, gdyż zmusiło mnie to do szybszej nauki języka.
W sierpniu Foro Solidario jest zamykane, dlatego przeniosłam się na ten miesiąc do Centrum Artystycznego Burgos (Centro de Arte Caja de Burgos – CAB), które w rzeczywistości jest Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Niestety moje zajęcia nie wiązały się bezpośrednio ze sztuką, ponieważ pomagałam przy organizacji obozu letniego. Trzeba przyznać, że nie było to łatwe, gdyż w tym przypadku spadło na mnie więcej odpowiedzialności, ale na moje szczęście nie miałam żadnych problemów z dziećmi (poza jednym, który pytał w kółko: Czemu tak dziwnie mówisz? I nie przyjmował do wiadomości, że po prostu jestem z innego kraju. Możliwe, że Polska brzmiała dla niego niczym Nibylandia, bo miał zaledwie 4 lata).
Jako, że wszyscy pracujemy pod skrzydłami Amycos, od czasu do czasu pomagam przy różnych ważniejszych wydarzeniach. Organizujemy targi ekologiczne, święta Holi, warsztaty z dziećmi. Dzięki temu mam okazję zwiedzić pobliskie hiszpańskie wioski, które znacznie różnią się od polskich. Większość z nich jest zbudowana z kamienia i są bardzo małe, ale bardzo urokliwe.
Jeśli miałabym podsumować pobyt tutaj to w serdecznie polecam to miejsce . Organizacja jest rzetelna: mamy mentorów, którzy należycie zajmują się nami, pieniądze są wypłacane w terminie i mamy wiele okazji, aby wyjść razem na miasto, gdyż Amycos bardzo dba o naszą integrację. Jednakże odradzam to miejsce, wszystkim którzy traktują EVS jako wakacje. Pracy jest dużo, czasami pracujemy w weekend, ale z odpowiednim podejściem dostrzega się same dobre strony.
Autor: Karolina Vincenc