Relacja wolontariusza z EVS na Maderze

Relacja wolontariusza z EVS na MaderzeDziś przedstawiamy Wam kolejną relację naszego wolontariusza EVS. Tym razem zabieramy was na Maderę, gdzie wolontariusz Maciej Śpiewakowski działa w organizacji Associação Académica da Universidade da Madeira. My znamy Macieja jako osobę z dość dużym poczuciem humoru, więc gwarantujemy Wam, że i relację czytać będziecie ze sporym uśmiechem na twarzy. Zachęcamy do lektury. No i oczywiście do aplikowania na nasze projekty.Relacja wolontariusza z EVS na Maderze =

Relacja wolontariusza z EVS na Maderze

Od początku marca, wraz z wesołą gromadką kilkunastu innych wolontariuszy, spędzam swój EVS w organizacji Associação Académica da Universidade da Madeira (AAUMa). Wesoła gromadka oprowadza turystów po atrakcjach miasta i gminy Funchal, ja – udzielam się w wydziale komunikacji i promocji. Stopka pod moimi służbowymi mailami mówi „Maciej Śpiewakowski, Departamento de Cultura” i jestem do tego stopnia zakochany w brzmieniu tego stanowiska, że muszę się codziennie bardzo pilnować, żeby nie zacząć wysyłać firmowych wiadomości do wszystkich moich znajomych, mamy, taty i do siebie samego.

Dzień pracy zaczynam o 10 rano. Właściwie o 10:10 – z szacunku do portugalskiej kultury spóźniam się zawsze te dziesięć minut, ale rozmawiałem o tym z moim szefem i zgodziliśmy się, że „tak trzeba żyć”, czyli wszystko w porządku. W ogóle współpraca jest na piątkę. Kiedy nie spóźniamy się akurat do pracy, lubimy sobie z szefem – Brazylijczykiem – pogadać po portugalsku, i to są zawsze bardzo udane konwersacje, bo za każdym razem nauczę się jakiegoś nowego plugawego słowa z brazylijskiego slangu. Notuje je wszystkie skrzętnie, żeby niczego nie zapomnieć i wiedzieć, co dokładnie zakrzyknąć, jeśli polecę kiedyś do Brazylii i potknę się albo skaleczę.

Zaczynam więc o 10:10. Wchodzę do biura, wołam z progu „BOM DIA!” i przybijam piątkę Panu Pedro siedzącemu przy stanowisku na lewo od mojego. Pan Pedro, grafik (lat pewnie pod 50), to mój najlepszy kolega i mistrz, który (wespół zespół z youtubem i darmowymi tutorialami Adobe) nauczył mnie wszystkiego, co wiem dzisiaj o grafice i obróbce zdjęć. Ponieważ często pracujemy nad podobnymi zadaniami i zwykle ściśle współpracujemy, lubię o nim myśleć jako o moim służbowym partnerze – gdybyśmy byli policjantami, totalnie jeździlibyśmy w jednym radiowozie.

Moje zajęcia to głównie fotografowanie wszystkiego dookoła i przekuwanie zdjęć w materiały promocyjne, kalendarze, ilustracje do książek, plakaty, booklety oraz publikacje na stronie i fanpage’u organizacji. Co jakiś czas AAUMa zatrudnia nowego pracownika albo przyjmuje nowego wolontariusza; takiego człowieka wysyła się wtedy do mnie, a ja (wyciągam słuchawki z uszu i patrzę na niego wrogo, jeśli akurat leciał w radiu Tom Waits albo nowe The War on Drugs) zaraz sięgam po mojego wiernego Nikona D7100. Zmieniam obiektyw na portretowy (fachowym ruchem imitującym dociąganie tłoka strzykawki przed zrobieniem zastrzyku) i zapraszam do studia foto na korytarzu (dobre światło).

Ponieważ klimatyzacja w biurze jest nastawiona na niedorzeczne niskie rejestry, lubię czasem wyjść i popracować w terenie, żeby się trochę ogrzać. Dość regularnie dokumentuję koncerty w centrum Funchal i życie akademickie na kampusie Universidade da Madeira. Raz w tygodniu odwiedzam wolontariuszy pracujących w centrum Funchal (zwykle w takie dni wszyscy zaczynają się naprawdę źle czuć i w popłochu zwalniają się do domu – z jakiegoś powodu nikt tutaj nie przepada za byciem fotografowanym). Innymi razami odwiedzam lokalne radio, gdzie z przerażeniem w oczach – bo po portugalsku – mówię do mikrofonu same dobre rzeczy o działalności organizacji. Bywa, że jestem zapraszany na wywiady do gazet albo na prelekcje o programach mobilności – takie jak ta ostatnia, podczas której przemawiałem po portugalsku do sali pełnej młodzieży, a pytania zadawała mi sama Pani Prezenterka z Lokalnej Telewizji.

I nawet po 7 miesiącach niezmiennie bawi mnie myśl, że to właśnie tutaj zaliczam moje największe do tej pory publiczne wystąpienia albo że to tutaj otwieram moje pierwsze wystawy fotograficzne.

4000 km od domu, wyspa wulkaniczna. Departament Kultury.

Relacja wolontariusza z EVS na Maderze

 

Autor: Maciej Śpiewakowski