Dziś zapraszamy do lektury relacji naszej wolontariuszki, która ma okazję realizować swój wolontariat europejski w urkoliwej Barcelonie, gdzie jak sama Dominika wspomina, czas mija nieubłaganie szybko. A czym zajmuje się Dominika w organizacji DTI DONATION & TRANSPLANTATION INSTITUTE FUNDACIO PRIVADA, możecie dowiedzieć się czytając jej relację.
Hola! Me llamo Dominika.
Obecnie spędzam swój EVS w słonecznej Barcelonie. Projekt, w którym biorę udział rozpoczął się około 3 miesiące temu i powiem szczerze, że sama jestem w szoku, że to już tyle czasu. Czas mija tu nieubłaganie szybko mimo, że katalończykom / hiszpanom ( bo teraz to już nie wiadomo) zdecydowanie nigdzie się nie spieszy.
Moja organizacja przyjmująca to Fundacja DTI-TPM, która skupia się na realizacji projektów badawczych, rozwojowych i szkoleniowych w celu zwiększenia szans ludzi na dostęp do przeszczepów narządów i tkanek oraz poprawy jakości życia. Mało kto wie, że Hiszpania jest światowym liderem w transplantologii. Co robię tu ja – absolwentka kierunku marketing? Moje zadania polegają głównie na pomocy sekcji TPM. TPM stanowi edukacyjny dział DTI (Instytut Donacji i Transplantacji). Jest to międzynarodowy program szkoleniowy skierowany do pracowników służby zdrowia w dziedzinie dawstwa narządów, działający na skalę ogólnoświatową. Moja pomoc polega na uczestnictwie w procesie organizacji kursów, przed i po ich przeprowadzeniu. Pomagam w tworzeniu niezbędnych dokumentów, materiałów oraz ewaluacji i biurokracji. W lutym będę miała również możliwość wzięcia udziału w jednym z nich i zobaczenia namacalnych efektów naszej pracy. Działalność fundacji zdecydowanie otworzyła mi oczy na zagadnienie związane z przeszczepem tkanek i narządów. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że ma możliwość, aby stać się lekarstwem dla drugiego człowieka.
Pracę każdego dnia zaczynam o godzinie 9:00. Przez ostatnie miesiące razem z moim kompanem – wolontariuszem z Włoch daliśmy początek tradycji rozpoczynania każdego dnia od wspólnej kawy. Z racji, że praca DTI-TPM w dużej mierze opiera się na podróżach, w fundacji przyjął się również smaczny zwyczaj, przywożenia przez pracowników przysmaków z odwiedzonych krajów. Dzięki temu naszej kawie często towarzyszy tradycyjna czekolada prosto z Belgii, japońska z herbatą macha czy filipińska z masłem orzechowym. Taki początek dnia sprawia, że nawet poniedziałek nie jest już taki straszny. Co więcej, katalończycy uwielbiają świętować. Gdy tylko nadarza się do tego okazja, zbieramy się razem i w towarzystwie przekąsek otwieramy cave. W biurze panuje bardzo pozytywna i przyjacielska atmosfera. Dużo uśmiechu i energii dookoła.
Pracę kończę o godzinie 14:00. W fundacji istnieje zasada, że pracę zostawiamy w pracy, dlatego też nigdy nie zabieram ze sobą obowiązków do domu i spokojnie mogę cieszyć się wolnym popołudniem. Z racji, że mój projekt ma miejsce w samej Barcelonie zdecydowanie nie mogę narzekać na nudę. Jest to miasto bardzo miedzynarodowe, pełne atrakcji i ludzi w podobnej sytuacji jak ja. Wymiany językowe, lekcje salsy czy wspólna gra w siatkówkę to tylko kilka z propozycji spędzenia wolnego czasu. Mimo, że bez problemu można dogadać się tu po angielsku, staram się pracować nad moim hiszpańskim. Z dnia na dzień czuję, że jest coraz lepiej i mam do powiedzenia trochę więcej niż „si si gracias!”
Relacja wolontariuszki EVS. Relacja wolontariuszki EVS, Relacja wolontariuszki EVS.
Relacja wolontariuszki EVS, Relacja wolontariuszki EVS. Relacja wolontariuszki EVS. Relacja wolontariuszki EVS.